Fort Trump, czyli fatamorgana

Zależnie od punktu widzenia wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie miała być dyplomatycznym skokiem w przestworza lub niebezpiecznym krokiem na cienką taflę lodu.

„Przekonanie, że oferta 2 mld dol. za stacjonowanie brygady amerykańskiej w Polsce mogłaby skusić Waszyngton, byłoby niebezpieczną iluzją. Armia USA to nie oddział najemników, który rzuca się tam, gdzie klient proponuje lepszą cenę – twierdzą eksperci ds. stosunków międzynarodowych.

Zależnie od punktu widzenia wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie miała być dyplomatycznym skokiem w przestworza lub niebezpiecznym krokiem na cienką taflę lodu. Nowe strategiczne partnerstwo, stała amerykańska baza w Polsce i wspólny sojusz przeciwko Nord Stream 2 napędzały wyobraźnię entuzjastów pierwszego podejścia. Wizja Polski jako konia trojańskiego USA w okresie największych napięć w relacjach transatlantyckich zaprzątała umysły sceptyków w Polsce i Europie. Z obu perspektyw góra urodziła mysz. Poza ogólnikami i (niekoniecznie korzystnymi) zdjęciami prezydent Duda z Waszyngtonu wiele nie przywiózł. Ale uniknął także jakichkolwiek kłopotliwych deklaracji, np. na temat będących przedmiotem kontrowersji między Stanami a Unią sankcji wobec Iranu, które kazałyby naszym partnerom w Europie z niepokojem zastrzyc uszami. Niemniej bilans prezydenckiej wizyty w Waszyngtonie – zwłaszcza w połączeniu z poprzedzającym ją szczytem Trójmorza – nie świadczy wcale o tym, że rozchwiana polska polityka zagraniczna zaczyna odzyskiwać równowagę. Symbolicznie świadczyć może o tym (…)”

Całość artykułu ekspertów znajduje się na stronie serwisu Rzeczposposlitej.

European Council on Foreign Relations nie zajmuje stanowisk zbiorowych. Publikacje ECFR reprezentują jedynie poglądy poszczególnych autorów.