Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Chciałbym zwrócić się do niemal miliona Europejczyków mieszkających w Londynie, którzy wnoszą wiele do naszego miasta, ciężko pracując, płacąc podatki i przyczyniając się do rozwoju życia obywatelskiego i kulturalnego. Jesteście tu mile widziani” - tymi słowam i burmistrz Londynu Sadiq Khan zareagował rano na wynik brytyjskiego referendum ws. członkowstwa w Unii. To jaka przyszłość czeka teraz imigrantów z UE w Zjednoczonym Królestwie, pozostaje jednak niewiadomą.
Podczas kampanii przed referendum zwolennikom wyjścia z Unii Europejskiej udało się przekonać wielu Brytyjczyków, że głosowanie będzie w istocie plebiscytem na temat imigracji.
O tym, czy teraz uda się im zrealizować obietnice jej ograniczenia – a także o możliwych kolejnych referendach w Europie – mówi „Tygodnikowi” Susi Denninson z londyńskiego biura think tanku European Council on Foreign Relations:
"Jest mało prawdopodobne, aby Wielka Brytania chciała ograniczenia więzi handlowych z Europą. Zaś prawdopodobną ceną za ich zachowanie będzie zaakceptowanie niektórych reguł unijnych, w tym także tych, które mówią o swobodzie przepływu ludzi. Bardzo jasno podkreślała to kanclerz Niemiec Angela Merkel, gdy wiosną trwały rozmowy dyplomatyczne z Londynem: jest to jeden obszarów nienegocjowalnych, pryncypiów Unii.
Niestety, podczas kampanii przed referendum, nie było miejsca na pozytywną dyskusję o Europie i roli imigrantów z Polski i innych krajów UE, którzy mieszkają w Wielkiej Brytanii. Teraz zacznie się zastanawianie, czy obóz zwolenników wyjścia z Unii będzie w stanie zrealizować swoje obietnice w tej kwestii.
W ostatnich tygodniach ze strony polityków w Paryżu i Berlinie słychać było wyraźne deklaracje: Unia Europejska nie będzie na siłę zatrzymywać Wielkiej Brytanii. Niezależnie od twardych słów – które podczas kampanii przed referendum były zapewne potrzebne – obie strony, Londyn i Bruksela, będą teraz chciały wykazać się dobrą wolą. Rynek brytyjski jest przecież ważny dla państw Unii. Niektórzy mówią możliwym nowym porozumieniu ws. wspólnego handlu.
Przeprowadzaliśmy niedawno badania na temat nowo powstałych parti politycznych w Europie, zwłaszcza tych o charakterze skrajnym. Wypróbowany w Wielkiej Brytanii model referendum bardzo im sprzyja, a wzorem dla wielu z nich jest sukces, który w ostatnich latach odniosła tu Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP). Wyliczyliśmy aż 32 potencjalne referenda, do których mogą dążyć partie skrajne – zarówno prawicowe, jak i lewicowe – w krajach Unii Europejskiej. Począwszy od referendum na temat członkostwa w UE, do którego namawiała wzywała niedawno Alternatywa dla Niemiec (AfD) aż głosowanie na temat swobody przemieszczania się, proponowane przez Szwedzkich Demokratów (SD).
Wynik referendum wzmocni tendencje odśrodkowe w Europie. Poszególne państwa mogą zacząć »rozpychać się« w Unii. Skoro wiosną specjalne warunki członkowstwa mogła wywalczyć dla siebie Wielka Brytania, dlaczego nie mogłyby sobie tego życzyć inne kraje? Wszystko to sprawia, że przyszłość projektu europejskiego stoi pod znakiem zapytania.”