David Cameron, brytyjski premier, trafił na czołówki polskich gazet za krytykę zamieszkujących Wyspy Polaków, którzy pobierają niezależne zasiłki. - Co ugryzło Davida Camerona? - zastanawiał się Jacek Żakowski w rozmowie z Piotrem Burasem, dyrektorem warszawskiego biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych w Poranku Radia TOK FM.
- Trudno zrozumieć postawę Camerona w kwestii imigracji i Unii Europejskiej bez szerszego spojrzenia na to, co dzieje się w Wielkiej Brytanii od dłuższego czasu - zaznaczył Buras. - Wielu obserwatorów brytyjskich mówi o kryzysie tamtejszego społeczeństwa, o kryzysie polityki na Wyspach. To dziedzictwo neoliberalnej ery Thatcher, kiedy społeczeństwo zostało zatomizowane, zniszczono wiele fundamentalnych dla demokracji instytucji. To społeczeństwo przeżyło też poważny kryzys ekonomiczny. Pamiętamy zamieszki na ulicach brytyjskich miast - mówił analityk.
Buras tłumaczył, że brytyjscy politycy na przemian popierali i krytykowali politykę imigracyjną. - Coś zasadniczego w postrzeganiu imigrantów zmieniło się na przełomie tysiącleci. Wielka Brytania znalazła się w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej. Brytyjski model ekonomiczny przestał funkcjonować. Doszło również do kryzysu politycznego, który objawiał się tym, że klasa robotnicza przestała widzieć w laburzystach swoich przedstawicieli. Członkowie dołów brytyjskiego społeczeństwa nie czuli się już reprezentowani i stali się dobrą pożywką dla populistów. Wcześniej w Wielkiej Brytanii nie było populizmu - mówił.
Zdaniem Burasa antyeuropejska Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa Nigela Farage'a jest o wiele bardziej atrakcyjna dla brytyjskiej klasy średniej. - Ma interesującego lidera, który ustawił dyskurs polityczny na Wyspach, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie imigracji - zaznaczył. - Cameron rzeczywiście stoi pod ścianą. Podchwytując populistyczne hasła, szczególnie dotyczące imigracji i integracji europejskiej, w przeświadczeniu, że tak naprawdę one nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością i nie są żadnym rozwiązaniem dla kraju, próbuje zastopować tę falę populizmu, albo raczej obronić swój stan posiadania - stwierdził Buras.