Pani kanclerz powtórzyła, że projekt Nord Stream 2 jest gospodarczym przedsięwzięciem, w którym w roli partnerów Gazpromu występują nie tylko firmy niemieckie, a w czasie całej procedury akceptacji tego projektu będą rozpatrywane zastrzeżenia Polski dotyczące wymogu dywersyfikacji dostaw surowców energetycznych do UE. – Ta sprawa musi być przedmiotem dalszych dyskusji – stwierdziła Beata Szydło.
Dalsze dyskusje przewidziano w sprawie polskich żądań dotyczących uprawnień niemieckiej Polonii. Chodzi o zapewnienie przez stronę niemiecką należytych warunków do nauki języka polskiego, co przewiduje zawarty dokładnie 25 lat temu traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy.
Uzgodniono, że po wakacjach zostaną wznowione obrady tzw. okrągłego stołu, a pani kanclerz obiecała, że dołoży starań, aby zadawalające regulacje jak w Brandenburgii czy Nadrenii Północnej-Westfalii obowiązywały w innych landach.
Trudny dialog
– Nie należy się spodziewać, że w wyniku samych konsultacji poczynione zostaną znaczne postępy w takich sprawach jak Nord Stream 2 czy kwestiach dotyczących niemieckiej Polonii – tłumaczy „Rzeczpospolitej" Piotr Buras, szef polskiej sekcji European Council on Foreign Rela tions. W jego opinii Niemcy nie mają pomysłu na współpracę z Warszawą, gdyż w Berlinie panuje przekonanie, że obecny rząd jest nieprzewidywalny w swych działaniach.
Dał temu w pewien sposób wyraz Norbert Röttgen (CDU), szef komisji spraw zagranicznych Bundestagu, w środę w publicznej telewizji, zaliczając do polsko-niemieckich kwestii spornych praworządność, demokrację i wolność mediów. – One składają się na tożsamość Europy i ani nie wolno od nich uciekać, ani nie wolno ich ograniczać – podkreślił. Do tej pory znaczący niemieccy politycy unikali publicznej krytyki wydarzeń w Polsce, zasłaniając się trwającą procedurą Komisji Europejskiej na temat stanu praworządności w Polsce.
Oficjalnie w relacjach polsko-niemieckich nic złego się nie stało. Nie brak mocno krytycznych ocen Niemiec wyrażanych przez czołowych polskich polityków obozu rządowego, lecz w ślad za tym nie idą twarde żądania. Jest tak w przypadku ministra Witolda Waszczykowskiego, który mówi publicznie o konieczności przyznania części niemieckiej Polonii statusu mniejszości narodowej. W oficjalnych kontaktach ten niezwykle drażliwy dla Berlina temat nie istnieje.