„Korea Północna prosi się o kłopoty. Jeśli Chiny zdecydują się pomóc, będzie wspaniale, jeśli nie, sami rozwiążemy ten problem! USA". Taki tweet wysłał we wtorek rano Donald Trump.
Z jego stanowiskiem Pekin najwyraźniej się liczy. Od początku tygodnia północnokoreańskie ciężarówki i samochody osobowe wjeżdżające do Chin są przeszukiwane jak nigdy dotąd. Towary z przemytu, ale przede wszystkim pieniądze są natychmiast konfiskowane przez chińskich celników. Jak relacjonuje wysłanniczka amerykańskiej rozgłośni Free Asia, zmiana procedur całkowicie zaskoczyła przyjezdnych z Korei Północnej.
Nie ma wątpliwości: to wynik polecenia przywódcy Chin Xi Jinpinga, który w trakcie szczytu na Florydzie obiecał Donaldowi Trumpowi, że będzie poważniej niż do tej pory egzekwował międzynarodowe embargo nałożone na reżim Kim Dzong Una za kontynuację programu zbrojeń atomowych. Dla Pjongjangu może to oznaczać kataklizm, bo Chiny są jedynym znaczącym partnerem handlowym Korei Północnej, bez którego pogrążony w nędzy kraj może całkowicie się załamać.
Aby pokazać, że Chiny poważnie traktują postulaty Waszyngtonu, w poniedziałek do Seulu poleciał pełnomocnik Pekinu ds. kontaktów z Koreą Północną Wu Dawei. Spotkał się tam z nim jego południowokoreański odpowiedniki Kim Hong-kyun. Oficjalnie Chińczycy twierdzą, że ich celem jest denuklearyzacja całego Półwyspu Koreańskiego, a więc także wycofanie stąd na stałe amerykańskiego uzbrojenia jądrowego.
Ale Steve Tsang, profesor Uniwersytetu w Oksfordzie, nie ma wątpliwości, że wsparcie prezydenta Chin dla Stanów Zjednoczonych w sprawie powstrzymania programu atomowego Kim Dzong Una pozostanie mocno ograniczone.