Brexit: to nie było głosowanie nad członkostwem w UE. To było głosowanie nad strachem

  • 24.06.2016 08:54

  • Aktualizacja: 13:56 15.08.2022

- W gruncie rzeczy w interesie rządu brytyjskiego jest odwlekanie notyfikacji Brexitu i podjęcie starań, by ten okres jak najbardziej przedłużyć. Pojawia się jednak pytanie, jak będzie na to patrzeć Bruksela i europejskie stolice. Gotowość, żeby iść teraz na rękę Brytyjczykom, będzie raczej ograniczona, aby nie dawać sygnału innym państwom, iż takie postępowanie może popłacać - mówił w "Poranku RDC" Piotr Buras z European Council on Foreign Relations. - Chaos na rynkach finansowych szybko się nie skończy - dodał Patryk Toporowski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Według ostatecznych danych, w referendum w sprawie przyszłości Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej 51,9 proc. brytyjskich wyborców opowiedziało się za Brexitem. Frekwencja w czwartkowym referendum wyniosła 72,2 proc. Za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej zagłosowało w czwartkowym referendum ponad 17 milionów wyborców, czyli większość gwarantująca sukces zwolenników Brexitu.

Jak powiedział w "Poranku RDC" Piotr Buras, to jest zaskakująca decyzja o tyle, że odnotowano bardzo wysoką frekwencję i wszyscy spodziewali się, że dzięki temu przeważą głosy za pozostaniem w UE. - Tak się nie stało i to świadczy o dramatycznym podziale w społeczeństwie brytyjskim oraz o tym, że jednak strach przeważył. Tak naprawdę to nie było głosowanie nad członkostwem w UE. To było głosowanie nad strachem przed globalizacją i konsekwencjami różnych rzeczy, z którymi konfrontuje się europejskie społeczeństwo - tłumaczył ekspert z European Council on Foreign Relations.

"Wszyscy wstrzymują oddech"

Dodał, iż UE była tylko płaszczyzną, na której te lęki były projektowane. - Teraz chwilowo wszyscy wstrzymują oddech i czekają, kiedy rząd brytyjski zdecyduje się, żeby parlament notyfikował decyzję o wyjściu. Na razie nie ma ona bowiem żadnej wartości prawnej, ponieważ referendum formalnie nie jest wiążące. Teraz parlament brytyjski musi zdecydować, co z tym zrobić. Trudno się spodziewać, żeby nie podjął decyzji o wyjściu. Pytanie tylko, kiedy to zrobią. Cokolwiek by się jednak wydarzyło, po dwóch latach Wielka Brytania opuści UE ze wszystkimi tego konsekwencjami - podkreślił.

Jak zauważył, w gruncie rzeczy w interesie rządu brytyjskiego jest odwlekanie notyfikacji Brexitu i podjęcie starań, by ten okres przedłużyć. - Pojawia się jednak pytanie, jak będzie na to patrzeć Bruksela i europejskie stolice. Gotowość, aby iść teraz na rękę Brytyjczykom, będzie raczej ograniczona, żeby nie dawać sygnału innym państwom, iż takie postępowanie może popłacać - powiedział w "Poranku RDC" Piotr Buras.

Chaos na rynkach

Patryk Toporowski z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych przyznał, że Wielka Brytania będzie teraz miała możliwość decydowania o swojej polityce emigracyjnej. - Wówczas obcokrajowcy, którzy nie są tam od co najmniej pięciu lat, będą musieli przechodzić procedurę aplikacji o prawo do pobytu. Wówczas część może zostanie, a reszta będzie musiała wyjechać - wyjaśnił gość RDC. - Chaos na rynkach finansowych szybko się nie skończy - prognozował Toporowski.

Źródło:

RDC

Autor:

mg