NEWSWEEK: Dlaczego PiS z tak wielką zaciekłością zwalczał kandydaturę Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej?
ALEKSANDER SMOLAR: Osobista nienawiść Kaczyńskiego odegrała niemałą rolę. Chciał się odegrać za upokorzenie z 2007 roku – przegraną debatę z Tuskiem, a w konsekwencji przegrane wybory. Ostatnio wspominał o moralnej odpowiedzialności Tuska za katastrofę smoleńską, a wcześniej sugerował jego nie tylko moralną odpowiedzialność – choćby cytując piękny wiersz Herberta o „zdradzonych o świcie”. A Macierewicz – czyli prawa ręka Kaczyńskiego od brudnej roboty – wprost oskarżał Tuska o zdradę.
Kaczyński nie chciał też, aby w Brukseli urzędował człowiek, który stanowi codzienne świadectwo, że Polski nie można zredukować do PiS. Po śmierci Jana Pawła II nie ma drugiego Polaka, który odgrywałby równie istotną rolę na świecie. I Kaczyńskiemu marzyło się, aby Tusk został upokorzony na oczach całej Europy i aby wszyscy wiedzieli, że to właśnie Kaczyński go ukarał.
Zobacz też: Konferencja Donalda Tuska po wyborcze na szefa RE.
A kalkulacje polityczne?
– To one były najważniejsze. Władze PiS długo się zastanawiały, co jest dla nich bardziej szkodliwe: powrót Tuska do Polski już teraz czy za dwa i pół roku. I doszły do wniosku, że powrót już teraz byłby korzystniejszy. Zwłaszcza że opozycja jest słaba, a Tusk – upokorzony klęską w Brukseli – szybko zmarnotrawiłby swój kapitał polityczny. Natomiast jeśli wróci za dwa i pół roku z opinią polityka, który wzmocnił Europę, to prawdopodobnie pokona Dudę. To spędza im sen z powiek.
Kaczyńskiemu marzyło się, aby Tusk został upokorzony na oczach całej Europy i aby wszyscy wiedzieli, że to właśnie Kaczyński go ukarał.
Na co właściwie liczyły polskie władze, stając przeciwko całej Unii Europejskiej? Przecież było jasne, że Saryusz-Wolski nie ma najmniejszych szans...
– Miały nadzieję, że dojdzie do jakichś podziałów na tle kandydatury Tuska, że przeciągną na swoją stronę przynajmniej kraje Grupy Wyszehradzkiej i Londyn. Ale nic takiego się nie stało – nawet Węgry, sojusznik numer 1, nie stanęły po ich stronie, choć Kaczyński wraz z Orbánem półtora roku temu w Krynicy ogłaszał rozpoczęcie kontrrewolucji kulturowej w UE...
Orbán jest w tym samym europejskim ugrupowaniu co Merkel, ma dobre stosunki z Tuskiem, który zresztą wielokrotnie go bronił. I nie chciał narażać swej pozycji tylko dlatego, że Warszawa postanowiła prowadzić awanturniczą politykę. W rezultacie polski rząd znalazł się w kompletnej izolacji. Z politycznego i dyplomatycznego punktu widzenia to jest jedna wielka katastrofa. Kiedy minister Waszczykowski odpowiadał, że nie interesuje go, czy kandydat polskiego rządu Jacek Saryusz-Wolski ma czyjekolwiek poparcie, można było się z tego tylko śmiać. Ale przecież Waszczykowski pojechał do Brukseli właśnie po to, żeby zabiegać o poparcie, a nie zdobył żadnego.
Jak PiS z tego wybrnie?
– Prowincjonalizm i ignorancja tej ekipy są przerażające. Od samego początku PiS wysuwało argumenty, którymi wyłącznie się ośmieszało. Dawano do zrozumienia, że Tusk nie może być kandydatem, bo grozi mu postępowanie karne w związku z katastrofą smoleńską czy sprawami kryminalnymi, czyli aferą Amber Gold. Kaczyński miał nawet powiedzieć Merkel, że polskie władze są gotowe wysłać list gończy za Tuskiem.
To tylko fragment wywiadu Macieja Nowickiego z Aleksandrem Smolarem. Cały tekst już w najnowszym numerze tygodnika "Newsweek Polska" oraz na platformie Newsweek PLUS